Niedzielny telefon [Odc. 06]
Ochhh, co to był za wieczór. W końcu poczuła się wysłuchana a opowieści przystojnego managera w firmie zajmującej się PR o podróżach były konkurencją dla Magdy. Sama była zdziwiona, że nie złapał z jej siostrą wspólnego języka, ale jak sama powiedziała, kolorowe ptaki nie rezonują z korposzczurami. Nawet jak się dobrze maskują. Marcin odprowadził Ankę a Magda wróciła taksówką do mieszkania koleżanki, z którą następnego dnia miały lecieć do Norwegii. Ania wiedziała, że siostra wróci stamtąd szybciej niż doleci. Tego typu człowiek nie nadaje się do miejsc, gdzie słońce to towar deficytowy.
Nadeszła niedziela. Dzień odpoczynku, błogiego lenistwa i tworzenia znienawidzonych treści.
– O czym by tu napisać? Może jakieś porady wnętrzarskie? Nie…Tego jest od groma. “Pisz o sobie, pokaż kim jesteś.” No, świetna rada. Co mam napisać? Że moje życie jest nudne jak flaki z olejem, klienci wolą betonozę zamiast kolorów, mój facet mnie olewa a ja już kompletnie nie wiem jak się w tym wszystkim odnaleźć? – Z monologu myśli wyrwał Annę sms.
– “Czy połączenie czerwonego z zielonym będzie dobrze wyglądać? Jak myśli moja nowo poznana projektantka? M.” – Ten sms był jak jasna gwiazda na czarnym niebie rozświetlająca ponurą twarz Anny.
– “To zależy…”
– “Od czego?”
– “Oj, długo, by tłumaczyć…”
– “Ja mam czas. A Ty?” – Na policzkach Anki pojawiły się rumieńce a serce zabiło szybciej. – Co tu się dzieje?! Przecież nie umówię się z obcym gościem w niedzielne popołudnie! – Ania odłożyła telefon na biurko i poszła do kuchni. Miała przygotować obiad, ale wszystkie pomysły wyparowały jej z głowy. Może dzisiaj zjadłaby na mieście? “Ale co Arturem? Jeden sms i już zapomniałaś, że masz faceta”. Była zaskoczona, że takie myśli krążą jej po głowie.
– Artur? – zapytała niepewnie.
– Co?
– Może pójdziemy na miasto coś zjeść?
– Eeee, nie wiem. Mam dużo pracy, myślałem, że dzisiaj trochę nadgonię. Na poniedziałek muszę oddać szefowi raport. Ale jak ty chcesz iść to idź.
– Jasne. – “Narzucam się za bardzo?” – Kolejny sms od Marcina. Może Magda ma rację? Może faktycznie czas przestać się przejmować i zacząć cieszyć się życiem? – pomyślała.
– “W zasadzie to mogłabym dać Ci kilka wskazówek ale najpierw muszę coś zjeść”
– “Za 30min na rynku?”
Ania odpuściła zastanawianie się. Ogarnęła się i wyszła na miasto rzucając chłodne: “Idę coś zjeść.” Nie czekała nawet na jakąkolwiek reakcję ze strony Artura. Nie pamięta już kiedy ostatnio tak cieszyła się na spotkanie. Nie chciała myśleć o tym, co będzie. Chciała, tak jak Magda, poczuć, że życie może choć przez chwilę być przyjemne.
– Cześć. – usłyszała głos zza swoich pleców.
– Cześć. – uśmiechnęła się licząc na to, że nie zauważy jak się rumieni.
– Co masz ochotę zjeść? Kuchnia włoska, indyjska, polska?
– Sama nie wiem. W zasadzie lubię każdą. Ale nie w każdej restauracji potrafią gotować.
– No, no. Mocny argument. Jeśli lubisz mięso proponuje Ci bardzo starą policyjną restaurację. Jakieś piętnaście minut piechotą w stronę centrum.
– Zaciekawiłeś mnie. Chętnie sprawdzę jak tam gotują.
Spacer w towarzystwie Marcina był tak cudowny, że Anka nie zauważyła jak szybko znaleźli się na miejscu. Restauracja znajdowała się w starej kamienicy ale była urządzona w bardzo dobrym guście. Od razu było widać, że ktoś utalentowany i wrażliwy maczał w tym palce. Posadzka z oryginalnych płytek glinianych z wypalanym wzorem kwiatowo-geometrycznym. Na ścianach boazeria z litego drewna w kolorze orzecha, do tego ściany pomalowane w kolorze wina i tapicerowane drewniane krzesła w kolorze granatu i różnych odcieni chłodnego błękitu. Całość dopełniał ceglany sufit i różne elementy związane ze służbą policyjną. Sale były oddzielone od siebie dwoma skrzydłami drzwi więziennych, na ścianach klinkiety wykonane były z policyjnego koguta a z sufitu zwisały lampy rodem z sali przesłuchań. Nic nie było tu “świeże” i “nowe” ale jednocześnie miało swój urok.
– Wow. Jak znalazłeś to miejsce? – Anka była zachwycona wystrojem. – Kiedyś ze znajomymi szukaliśmy czegoś do zjedzenia ale że była czwarta rano i wszystkie lokale były zamknięte, chodziliśmy po wszystkich uliczkach aż trafiliśmy tutaj.
Przez chwilę Ania wpatrywała się raz na wnętrze, raz na menu, raz na Marcina. Chciała, żeby ten dzień się nie kończył. Gdy złożyli zamówienie poczuła się niezręcznie i w zasadzie nie wiedziała czy powinna się odezwać czy lepiej jest milczeć. Z panującej ciszy wyrwał ją dźwięk telefonu.
– Przepraszam, muszę odebrać. – powiedziała do swojego towarzysza – Słucham?
– Witam pani Aniu, przepraszam, że w niedzielę ale chciałam jeszcze jedną rzecz zmienić w projekcie. Nie przeszkadzam
– Nie, nie przeszkadza pani. – Kobieto, oczywiście że przeszkadzasz. Jest niedziela a ja jestem na obiedzie z facetem, który wygląda jak model z okładki Vogue. – Czy to byłby duży kłopot jakby pani jednak w projekcie zrobiła nam blat drewniany a szafki na dole szare a górne białe w połysku? – Albo ja jestem jakaś dziwna, albo czegoś nie rozumiem. Wydawało mi się, że od początku klienci chcą blatu betonowego…- zaczęła odczuwać lekką frustrację.
– Mogę to zrobić, tylko wtedy podłoga nie będzie pasować.
– To ją też możemy zmienić. Mąż chciałby zobaczyć jak to będzie wyglądać. Dałaby pani radę na jutro nanieść te poprawki? Bo chcielibyśmy we wtorek iść zamówić podłogę. Oczywiście pójdzie pani z nami?
– Przyniosę projekt na wtorkowe spotkanie. – Ja chyba śnię…- powiedziała w myślach chowając telefon do plecaka.
– Widzę, że biznes się kręci?
– Powiedzmy. Klientka potrzebuje na wtorek zmiany w projekcie, także, czeka mnie dzisiaj nocka. – W takim razie potrzebujesz porządnej dawki energii. Dobrze, że Cię tu przyprowadziłem. – i znów poczuła na sobie jego spojrzenie. To może się źle dla niej skończyć. Artur wcale się nie odezwał i nie pytał kiedy wróci. Może był tak pochłonięty pracą, że nie zauważył.
– Dziękuję za towarzystwo i miłe popołudnie. – Ania uśmiechnęła się niepewnie.
– Bardzo proszę. Ale jestem zawiedziony. – Marcin zerknął na nią z ukosa.
– Zawiedziony? Zrobiłam coś nie tak? – była zaskoczona i jednocześnie speszona.
– Powodzenia przy dzisiejszym projektowaniu. – powiedział wysyłając jej swój tajemniczy i szarmancki uśmiech.