Przecież dopiero zaczynam [Odc. 04]
„Dzień dobry, pani Anno. Akceptujemy cenę 1000 zł za projekt. Rozumiem, że w cenie jest również lista rzeczy do kupienia i pokazana elektryka?” Anka poczuła się zmieszana. – I co ja mam jej odpisać? Myślałam, że jak już przyłącza są gotowe, to nie potrzebują projektu szczegółowego… Cholera. Nie chcę, żeby się rozmyślili.
Ania zgodziła się na wszystkie warunki klientów. A potem przez kolejnych kilka dni siedziała nad projektem, tworząc układ funkcjonalny, dobierając kolory (a raczej ich brak) i rysując układ szafek kuchennych. Spędziła nad tym mnóstwo czasu. Jednak najwięcej na doskonaleniu wizualizacji. Raz światło było złe, raz nie ta lampa. Nie ta faktura betonu. Ciągle odkrywała coś nowego, co wymagało doszlifowania. Tym sposobem minął prawie tydzień od spotkania, a Anna nawet nie pokazała koncepcji.
Bo wciąż dopracowywała, jak nie wizualizacje, to układ szafek w AutoCAD-zie, to rodzaj czcionki. Minął weekend. W końcu była gotowa, by spotkać się z klientami i przedstawić projekt. Spotkanie przebiegło w miłej atmosferze, wszystko się klientom spodobało więc poczuła, że ten tydzień zaczął się naprawdę dobrze. Szczególnie, że zapisała się na szkolenie dla architektów wnętrz z płytek i armatury. W końcu wzieła się też za stworzenie profilu na instagramie, bo przecież cały tydzień siedziała nad wymyślaniem logo i kolorów do identyfikacji.
- Zaczęła wpisywać informacje do swojego bio:
- Anna Klimatowska, projektantka wnętrz.
- Ze mną odmienisz swoje wnętrze.
- Projekty na każdą kieszeń. Krótkie terminy. Zapraszam
- projekty.annaklimatowska@mail.com
Przez następnych kilka godzin siedziała układając tekst na pierwszego posta, szukając odpowiednich hasztagów i wybierając odpowiedni kadr wizualizacji. I przy okazji zatonęła w inspiracjach, gdzie co chwilę zapisywała jakieś posty innych twórców: 5 kroków do 10 tyś. obserwujących na instagramie, lista super nagłówków, które przyciągną klientów, jak zarobiłam 50K w 30dni na insta…Lista nie miała końca. Z bez-myślnego scrollowania wyrwał ją telefon od klientki.
– Witam pani Anno. Projekt nam się bardzo podoba ale chcielibyśmy wprowadzić kilka zmian.
– Jasne.
– Ten kolor na ścianie chciałabym, żeby był bardziej chłodny a ten dekor betonowy na blacie, żeby miał mniej plam. Wygląda jakby ktoś rozlał na niego farbę. Chciałabym też inny zlewozmywak, taki mniej wystający i koniecznie dwukomorowy z ociekaczem. Nad wyspą proszę też zmienić lampy bo te są za okrągłe a mąż chciałby jakieś bardziej nowoczesne. Czy te szafki nad blatem mogą mieć inne fronty?
Po godzinnej rozmowie z klientką Ania miała dość. Na czterech stronach zapisała wszystkie zmiany jakie pani Ewelina podała jej przez telefon. By poczuć się lepiej poszła robić obiad. Uwielbiała gotować. Gdyby nie została projektantką wnętrz z pewnością mogłaby otworzyć swoją restaurację. Zawsze wiedziała, co i gdzie najlepiej jest poukładać, żeby można było swobodnie gotować. A kuchnia w mieszkaniu jej chłopaka z ergonomią nie miała nic wspólnego. Piekarnik po jednej stronie, lodówka po drugiej a między zlewem i kuchenką gazową było jakieś dziesięć centymetrów. Nie mówiąc już o wystającym okapie, w który ciągle uderzała głową bo był za duży i wisiał za nisko. Blatu prawie nie było, bo wszystkie sprzęty, nawet te, których nikt nie używał, stały na architekturą, potem przez chwilę wnętrzami a teraz zaczynam na swoim. A Ty?
– Ja już projektuję pięć lat.
– I jak Ci idzie? – miałam nadzieję, że dowiem się czegoś więcej.
– Myślę, że dobrze.
– Dużo masz klientów? Przepraszam, że tak dopytuje, ale zastanawiam się jak to sobie zorganizować i skąd tych klientów wziąć.
– Teraz prowadzę sześć projektów, dwa domy, jedno mieszkanie i pojedyncze pomieszczenia. Wiadomo, że jest dużo pracy, ale nie narzekam. – powiedziała wysoka blondynka.
– A jak trafiają do Ciebie klienci? Jeśli mogę zapytać?
– Głównie z polecenia. Mam profil na facebooku ale nie mam czasu żeby regularnie wstawiać tam posty. – chciała jeszcze coś dopowiedzić, ale podeszła do niej znajoma i rozmowa się urwała.
Anka wróciła do mieszkania. Dobrze, że pokój przyszłego teścia już prawie był skończony, bo miała serdecznie dość tych hałasów. Jednak wolała remonty od tej drugiej strony. Tworzyć, zmieniać, projektować w swojej oazie spokoju. Już miała siadać do projektu pani Eweliny gdy na telefonie wyświetliło się powiadomienie na Facebooku.
– Cześć Aniu, widziałam Twój post na FB. Projektujesz wnętrza? Bo ja potrzebowałabym projektu pokoju dla mojej Hani. Kompletnie nie wiem jakie kolory wybrać, które będą do siebie pasować. Podobają mi się beże i motyw jakiś ze zwierzętami ale nie wiem czy to ma ręce i nogi.
Ania wdała się w dyskusję ze swoją znajomą i umówiły się wizytę w sklepie z wyposażeniem wnętrz następnego dnia. Ten pozytywny zastrzyk emocji pozwolił Ance zabrać się za poprawki do projektu. Nim skończyła, okazało się, że jest druga w nocy. Artur już dawno smacznie spał. Miała wrażenie, że ostatnio ciągle się mijają. Była jednak zbyt zmęczona, żeby dłużej o tym myśleć.
Pogoda nie zachęcała do wyjścia na zewnątrz ale dla Ani nie miało to znaczenia. Kolejny klient to kolejne pole do popisu. W prawdzie nie ma dzieci i jeszcze nie projektowała pokoju dziecięcego ale kiedyś trzeba zacząć, prawda?
– Hej Aniu, dziękuję, że znalazłaś czas.
– Nie ma sprawy. Dla mnie to sama przyjemność. – powiedziała z uśmiechem na twarzy świeża przedsiębiorczyni.
– Potrzebuję pomocy w doborze mebli, kolorów ścian i dekoracji do pokoju Hani.
– To może pójdziemy tam. – Ania wskazała na dział z farbami. – Jakie kolory byś chciała?
– Myślałam o beżowym, ewentualnie szarym. Może coś z zielenią. Raczej takie pastelowe, żeby nie przytłaczały. – Czy jej klienci mają jakiś kolorowstręt? – Westchnęła cicho i grzecznie przez trzy godziny wybierała z koleżanką idealne kolory, wzory i dodatki.
– Bardzo Ci dziękuję za pomoc. Powiedz ile się należy? – zapytała znajoma pakując rzeczy do samochodu.
– Yyyyy…- Ania nie wiedziała jak się zachować.
– Czy tyle może być? – znajoma przejęła inicjatywę i wręczyła Ani sto złotych.
– Jasne. – Anka poczuła się zawiedziona. I bynajmniej nie chodziło tu o pieniądze, ale o fakt, że nie potrafiła się wycenić i przyjmować ich bez poczucia winy. Jednak prawdziwa lekcja była dopiero przed nią, gdy znajoma ponownie poprosiła ją o spotkanie. To co usłyszała z jej ust wbiło ją w podłogę i odebrało resztki pewności siebie.