Tak. Rzuciłam papierami. No, nie dosłownie. Chociaż mogłam…

Okej, okej, to nie byłoby w moim stylu. Przecież grzeczne dziewczynki tak nie robią. Nie buntują się, nie sprawiają problemów, nie wychylają się. Tylko że ja już nie chcę być grzeczna. Nie chcę być czyjąś służącą, popychadłem i miłą dziewczynką od czarnej roboty. Chciałabym w końcu potrafić się postawić, zrobić tak, jak ja chcę, bez zastanawiania się, czy moje „nie” kogoś urazi. Szkoda tylko, że to nie jest takie proste.

Przez tę krótką chwilę Ania poczuła się wolna. Nieskrępowana. Nie tkwiła już w przeszłości, ale nie była też w przyszłości. To był TEN moment. Moment poczucia własnej mocy. Jednak ta chwila nie trwała długo. Gdy Anka wróciła do mieszkania i usiadła na kanapie, dotarło do niej, że właśnie została bez środków do życia, perspektyw i pomysłu, co dalej. I ogarnęło ją przerażenie.

– Co teraz? Co ja teraz zrobię? – Z rozpędzające-go się jak Pendolino ciągu czarnych scenariuszy wyrwał ją telefon najbardziej wolnej duszy, jaką znała.

– Hej, hej, siostra! Czemu się nie odzywasz? Już całkiem utonęłaś w tych projektach? – Magda. Jej młodsza siostra, która tańczy w deszczu i biegnie, gdzie ją wiatr posieje. Ciągle radosna, niczym się nie przejmuje, zawsze spada jak kot na cztery łapy. I mało tego, za każdym razem wpada do miejsc, w których wszystkiego jest pełno. Ludzi, jedzenia, pieniędzy, ciepła, miłości.

– Hej – odpowiedziała Anka, próbując zapanować nad swoim głosem.

– Ocho! Co się dzieje? Mów mi raz, dwa, zanim wsiądę w najbliższy pociąg i wyciągnę to z ciebie siłą!

Przed nią nic się nie ukryje. A Anka nawet nie próbowała. Zresztą, tylko na nią mogła zawsze liczyć. Nigdy jej nie zawiodła. Pamięta, że Magda zawsze chowała przed rodzicami słodycze, by o północy wcinać je ze smakiem w łóżku.

– Zwolniłam się z pracy – powiedziała zrezygnowana.

– No wreszcie! – krzyknęła Madzia.

– Słucham? – szatynka miała ochotę przetrzeć oczy ze zdumienia.

– Już dawno powinnaś rzucić tę robotę. Ciągle tylko słyszałam: a Maciek to, a Karolina tamto.
Znowu kolejne nadgodziny albo dodatkowe projekty. Nawet Matka Teresa lepiej zarabiała niż ty.

– No teraz to chyba przesadziłaś! – Oburzyła się. Ale wiedziała też, że ma rację.

– Oj tam. Przesadziłam czy nie, cieszę się, że wreszcie zrobiłaś coś dla siebie – Anka w wyobraźni widziała ten jej głupkowaty i słodki uśmiech.

– Magda, ale ja teraz kompletnie nie wiem, co dalej…

– Co się martwisz? Życie samo ci coś podsunie.

– Ja to nie ty. Mnie okazje z nieba nie spadają.

– Dobra, widzę, że tym razem przyda się interwencja młodszej siostry. Kupuj wino, będę u ciebie za dwie godziny!

Jeśli istnieje jakaś istota, która potrafi żyć w tu i teraz, to z pewnością jest to jej siostra. Projektantka nie zdążyła dobrze ogarnąć mieszkania, a już usłyszała dzwonek do drzwi. A sekundę później pukanie. A za kolejną sekundą krzyki, że wino się grzeje i że jak zaraz nie otworzy, to nasika jej na wycieraczkę.

– No wreszcie! Ileż można czekać? A gdzie Artur? – Magda nie zdążyła nawet dobrze przekroczyć progu, a już zawładnęła całą przestrzenią, zaczynając od łazienki.

– Artur jest na szkoleniu w Warszawie.

– Dzięki Bogu. Nie będzie mędził pod nosem.

– Magda! – Starsza siostra upomniała ją, stojąc pod drzwiami. Dobrze, że z łazienki niewiele słychać, bo jeszcze by się wstydu nabawiła. – Nie jestem sama.

– A no tak, zapomniałam, że jeszcze nie wynajmujesz własnego M. – Odburknęła, ale z łazienki było słychać jedynie odkręcanie kurków.

– To jaki masz plan? – zapytała zrezygnowana projektantka.

– Widziałaś kiedyś, żebym KIEDYKOLWIEK miała JAKIKOLWIEK plan? – Spojrzała na siostrę, zabawnie przechylając głowę.

– Prawda. Ale nie musisz do mnie mówić wielkimi literami.

– Dzisiaj chyba muszę. Planu nie mam, ale wino możesz otworzyć. Mam nadzieję, że masz schłodzone?

– Nie zdążyłam kupić.

– Zginiesz beze mnie. Dobra, dawaj kieliszki i opowiadaj od początku, ze szczegółami. I koniecznie opisz minę Maćka! Żałuję, że nie widziałam jej na własne oczy!

Magda z pełnym zaangażowaniem i cierpliwością wysłuchała kolejny raz żalów starszej siostry. Jednak kiedy sięgnęły dna tej uroczej szklanej butelki, jakby jej uważność się skończyła i trzeba było wskoczyć w buty oraz pomaszerować do najbliższego sklepu po kolejną porcję dobrego nastroju. Tak. Zdecydowanie ten reset był mi potrzebny. – Ania poczuła ulgę.

Gdy wróciły ze spaceru, Magda opowiedziała o swoich przygodach w Chile, Maroku i Neapolu. Mówiła z taką fascynacją, jakby świat realny i wszelkie problemy nigdy nie istniały. Jakby życie było jedną wielką

zabawą. Zazdrościła jej tego. Przy niej jej życie było jak szary papier toaletowy. Nie dość, że pachniał spleśniałym drewnem, rwał się na każdym kroku, to jeszcze wyglądał… jak wyglądał.

Po wypiciu kolejnej butelki napoju bogów dziewczyny same poczuły się jak boginie. Ania w końcu odpuściła kontrolę i puściła wodze wyobraźni. Opowiedziała Magdzie o swoich tajnych projektach i pokazała kilka wstępnych wizualizacji.

– Dziewczyno, ty chyba sobie ze mnie żartujesz! I ty na poważnie mi mówisz, że nie wiesz, co dalej? – Magda dostała większego kopa niż po solidnej dawce adrenaliny. – Odpalaj przeglądarkę!

– Pani rozkazuje, sługa wykonuje! – Ania nie miała pojęcia, co jej po głowie chodzi, ale jednego mogła być pewna. Cokolwiek to jest, jutro rano, jak będzie odpalać komputer, dozna szoku poznawczego. „Ajk zalorzyc dzialnosc gopspodrazca” – próbowała rozczytać, ale nie była pewna, czy to ona się buja, czy monitor.

– Czy ty całkiem oszalałaś?

– Co ci szkodzi? Najwyżej zamkniesz firmę. Wielkie mi rzeczy.

Poranek przywitał Ankę ostrym bólem głowy. Słońce świeciło tak mocno, jakby chciało wypalić szyby w oknach razem z zasłonami. Ledwo zwlekła się z łóżka, prawie nie otwierając oczu, gdy potknęła się o walizkę młodszej siostry. Wtedy nastąpiło cudowne uzdrowienie. Na monitorze komputera zobaczyła PDF-a. A na nim wielki napis:

CEIDG-1 – WNIOSEK O WPIS DO CENTRALNEJ EWIDENCJI I INFORMACJI O DZIAŁALNOŚCI GOSPODARCZEJ.

– Chyba mnie pogięło – powiedziała sama do siebie. I jeśli wczoraj była załamana, to dziś bankowo wpadnie w depresję. – Po co naprawiać sobie życie, jak można je jeszcze bardziej skomplikować?! – Myślała, że gorzej być nie może, jednak zmieniła zdanie, gdy zobaczyła, jak Magda nazwała jej firmę…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *