Masz czasami ochotę krzyknąć: chrzanić to! Mam dość pracy, w której nikt mnie nie docenia, swojego faceta, który wszystko wie lepiej i koleżankę, która wiecznie narzeka. Chciałabym rzucić to wszystko i udawać, że nie istnieje. Albo stać się kimś innym, wyjechać i hodować alpaki…?

Jeśli tak, witaj w klubie. Choć ja mam zgoła inne “chrzanić to”, to jednak odpuszczenie pewnych myśli, przekonań czy celów, których się kurczowo trzymamy może być oczyszczające.

W ostatnich latach panuje moda, której też uległam, na stawianie sobie poprzeczki coraz wyżej, wychodzenie ze swojej strefy komfortu i wszechobecny rozwój osobisty. O ile uważam, że trzeba się rozwijać, realizować swoje cele i poszerzać swoją komfortu to jednak musisz wiedzieć, że bardzo łatwo wpaść w pułapkę. I to niemałą. Nazwałabym ten rozdział życia: “w pogoni za szczęściem”. Chciałam więcej, szybciej, lepiej. Ale to droga donikąd.

PO CO TO WSZYSTKO?

Rok temu napotkałam się na pewien podcast o rozwoju duchowym, w którym prowadząca mówiła o odnalezieniu celu duszy. I sam fakt szukania siebie i naszego “po co” jest dla mnie jasny, ale to jaki dokładnie jest cel naszej duszy i jak go osiągnąć już nie było takie oczywiste. Przesłuchałam cały odcinek kilka razy i nie otrzymałam żadnej konkretnej odpowiedzi. Ani nawet wskazówki. Poczułam frustrację bo myślałam, że znajdę odpowiedź na pytanie zawarte w tytule podcastu.

Oczywiście mój analityczny umysł i wewnętrzna chęć refleksyjna chciałby wiedzieć czarno na białym, o co dokładnie chodzi. Czy nie można powiedzieć tego wprost? Czy każda dusza ma inny cel? Skąd mam wiedzieć po co tu jestem? Jaką mam misję.

I chodziłam tak kilka tygodni z tym niewygodnym pytaniem w głowie. Nie pamiętam, który to był moment. Czy był to artykuł na jakimś blogu, filmik na youtube czy książka, którą aktualnie czytałam, ale w pewnym momencie dostałam olśnienia. Ten moment AHA, w którym wszystko staje się jasne. Abyś Ty nie musiała odkrywać Ameryki, szukać w książkach, blogach, podcastach i Bóg wie, gdzie jeszcze, napiszę Ci to czarno na białym, bez owijania w bawełnę. Krótko i na temat.

CELEM TWOJEJ DUSZY JEST ODNALEŹĆ SZCZĘŚCIE I SPEŁNIAĆ SWOJE MARZENIA. TYLKO TYLE I AŻ TYLE.

Więc dlaczego tak wiele osób jest nieszczęśliwych? Bo robi to, czego się od nich oczekuje, a nie to, czego tak naprawdę pragną. A dlaczego nie robią tego czego pragną? Bo się boją. I tu leży pies pogrzebany. Upraszczając tą drogę nie jesteśmy szczęśliwi, bo się boimy. Paradoksalnie boimy się być właśnie szczęśliwi. Bo szczęście oznacza rezygnację z tego co nam nie służy i robienie czegoś, czego nie znamy. Łatwiej nam pozostać w czymś bezpiecznym, przewidywalnym, niż podjąć ryzyko i pójść w nieznane, choćby po to, by sprawdzić czy to jest nasze.

Trudno jest walczyć o swoje szczęście i wyjść z toksycznego związku. Boisz się, co będzie gdy zostaniesz sama. Zadajesz sobie pytanie: “czy ktoś mnie jeszcze pokocha?”. Trudno odejść z pracy, która nie daje satysfakcji, bo masz rachunki do zapłacenia i boisz się, że innej nie znajdziesz. Trudno powiedzieć komuś “nie”, bo sobie powiedzieć “tak”, bo nikt nie chce być odrzucony. I wtedy pojawia się strach. Strach przed niewiadomą i odrzuceniem.

Drugi haczyk polega na tym, że często nie wiemy, co to znaczy być szczęśliwym lub źle to interpretujemy. Zazdrościsz innym partnera, domu, samochodu, biznesu, kariery, stylu życia czy zdrowia. Marzysz o tym, by też mieć takiego partnera jak koleżanka więc odrzucasz tych, którzy nie wpisują się w Twoją wizję szczęśliwego związku.

Albo chcesz być super szefową, mieć własny biznes i budować markę, którą pokocha cały świat. Więc pracujesz po dwanaście godzin, uczysz się, rozwijasz, tworzysz treści do social mediów, jesteś wszędzie, bo ktoś Ci powiedział, że tak trzeba. Mi też. I w pewnym momencie orientujesz się, że wcale nie masz szczęśliwego związku, Twój biznes Cię wykańcza, a zdrowie leży i kwiczy. I wcale nie jesteś szczęśliwa.

Nie da się skopiować czyjegoś szczęścia. By być prawdziwie szczęśliwą musisz stworzyć własne, unikalne szczęście.
Dorota Wąsik

Wiesz co jest w tym wszystkim zabawne? Że to, jak masz być szczęśliwa, dałaś sobie wmówić. I nie, nikt nie przyszedł do Ciebie i nie powiedział Ci: hej, chcesz być szczęśliwa to musisz zrobić to, to i to, i chcieć tego i tego, i jeszcze zdobyć to i to. Gdyby tak było, odprawiłabyś go z kwitkiem i powiedziała, żeby szedł uszczęśliwiać kogoś innego.

Wiesz jak wygląda to naprawdę? Wstajesz rano i przeglądasz Facebooka, Instagrama, Pinterest i inne social media. Na dzień dobry widzisz, że ktoś wydał książkę, ktoś sprzedaje kurs, ktoś inny wygrał konkurs, realizuje swoje pasje, uprawia codzienny jogging, a ktoś jeszcze inny był na świetnych wakacjach ze swoją super szczęśliwą rodziną. I w twojej głowie już się pojawia myśl: O, to na pewno jest szczęście. To ja też tak muszę.

Potem cały dzień w pracy słyszysz, że szef się wkurzył, że trzeba zacisnąć zęby bo jest tak ciężko, że wszystko jest takie drogie i marzysz by ten dzień się skończy. Nawet przechodzi Ci przez myśl, że mogłabyś coś zmienić, ale co na to rodzina? Mąż, dzieci? Powiedzą, że zwariowałaś, że Ci odbiło albo straciłaś rozum. Więc nie robisz nic i wieczorem znów przed snem patrzysz na inne szczęśliwe rodziny, osiągnięcia i kolorowe piny dołując się jeszcze bardziej.

A W NOCY DZIEJE SIĘ MAGIA.

Kiedy śpisz, Twój mózg układa sobie dzień, a ponieważ podświadomość i Twój instynkt samozachowawczy lubi rutynę i przewidywalność, bo wtedy jest bezpiecznie, przygotowuje Ci to samo co dzień wcześniej, abyś nie była rozczarowana. No bo skoro to już znasz, skoro jest tak samo jak dzień wcześniej, to na co tu narzekać? Przecież masz pracę, męża, dzieci, dom. Zdrowie też jakoś tam się turla, więc po co to zmieniać. Szczęście? Kiedyś przyjdzie. Kiedyś pojedziemy na wakacje. Kiedyś też się odważę i coś zmienię. Oczywiście.

Jest też druga strona medalu. Widzisz te osiągnięcia, szczęśliwe kobiety pod palmami, biznes z dowolnego miejsca na ziemi albo jeszcze coś innego, co według Ciebie jest szczęściem. I nawet to osiągasz. Masz to co chciałaś. Tylko, że jakoś szczęścia nie czujesz. I dziwnym trafem to czego chciałaś okazało się nie tym czego potrzebowałaś.

WIĘC MÓWISZ: CHRZANIĆ TO!

Tylko co dalej? Teraz następuje ten moment, kiedy orientujesz się, że to, co dla innych jest szczęściem, dla Ciebie wręcz przeciwnie. Gdy jedni chcą budować wielkie firmy i zatrudniać tysiące pracowników, Ty możesz chcieć pracować tylko dla siebie na własnych zasadach. Gdy inne kobiety spełniają się zawodowo i robią certyfikaty motywacyjne, Ty możesz założyć domowy plac zabaw, bo dużo lepiej czujesz się w towarzystwie najmłodszych niż prezesów w garniturach. Gdy inni chodzą na siłownię, pilates czy wycieczki rowerowe, Ty czujesz szczęście, gdy chodzisz na spokojny spacer lub słuchasz muzyki. I chrzanić to. Rób to co Tobie daje szczęście. To co Tobie sprawia radość i to z czym się identyfikujesz.

Wypisz wszystko co NAPRAWDĘ sprawia, że czujesz szczęście. Nawet jeśli będzie to poza znanymi Ci kanonami. Nawet jeśli to samotny spacer w lesie zamiast zabawy z dzieckiem. Nawet jeśli to burza mózgów wśród koleżanek z pracy zamiast siedzenie przy komputerze i uzupełnianie tabelek. Nawet jeśli to praca z mężem biurko w biurko nad swoimi biznesami albo sadzenie kwiatów w samotności. Bycie wśród ludzi to szczęście. Bycie samemu to też szczęście. Razem, ale osobno to też szczęście.

Znajdź swoje własne lub zainspiruj się moim. Poniżej znajdziesz listę rzeczy, które mi dają uczucie szczęścia i spokoju. Być może staną się one również częścią Twojego życia:

  • pisanie,
  • projektowanie wnętrz,
  • rysowanie z moją córką,
  • rozmowy z mężem do późnych godzin,
  • weekendowy wyjazd z rodziną,
  • kameralne spotkania z przyjaciółmi,
  • samotny spacer,
  • gorący prysznic,
  • śpiewanie,
  • czytanie książek,
  • medytacja,
  • sen.

Podziel się w komentarzu tym, co Tobie daje szczęście. Być może coś nas łączy?

Wszystkiego magicznego!
Dorota

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *