Pewnego dnia, w jednym z wielkich miast, ulicą szła mała dziewczynka. Była przerażona, bo nie znała tego miasta ani drogi, którą szła. Obok niej przechodziły anioły z wielkimi skrzydłami. Niektórych znała, innych widziała po raz pierwszy.

Nagle słońce przykryły ciemne chmury, z których zaczął padać deszcz. Jej ubranko zaczęło przemakać i było jej coraz chłodniej. Zobaczyła znajomego anioła i postanowiła schronić się przed deszczem w jego skrzydłach. Anioł z czasem szedł coraz szybciej i dziewczynka nie miała sił, by za nim nadążyć. Podeszła więc do następnego anioła, by i w jego skrzydłach się schronić. Ale znów, po kilku chwilach, i ten anioł ją wyprzedził.

Zaczął wiać silny wiatr i padać ostry grad. Dziewczynka zauważyła, że wszystkie anioły są już daleko przed nią, i nikt nie może jej ochronić. Twarde kule gradu, zaczęły uderzać ją, w jej małe delikatne ciałko. Poczuła się samotna i opuszczona. Grad sprawiał, że bolały ją rączki, nóżki i nie miała już sił, by iść dalej. Nagle jedna z kul gradowych uderzyła dziewczynkę w plecy tak mocno, że upadła ona na kolana. Wzięła twarz w swoje malutkie rączki i mocno zapłakała. Wszystkie anioły ją opuściły, nie miała nikogo, kto mógłby jej pomóc i uchronić ją przed ostrym gradem. Była pewna, że zginie w tym smutnym mieście.

Gdy kolejny raz grad uderzył dziewczynkę w plecy poczuła niesamowity, przeszywający ból. I wtedy zaczęła dziać się magia. Tam, gdzie kula gradu uderzyła jej delikatne plecy, zaczęły rosnąć skrzydła. Najpierw były małe, z czasem jednak robiły się coraz silniejsze, a ich piórka gęstsze i grubsze. Po chwili dziewczynka zauważyła, że jej skrzydła są ogromne, i gdy kolejne kule gradu zaczęły spadać w jej stronę, rozłożyła je z ogromną siłą i zakryła się nimi. Schroniła swoje małe ciałko oplatając je swoimi skrzydłami.

Nagle deszcz przesłać padać, a zza chmur wyjrzało słońce. Dziewczynka spostrzegła, że nie jest już małym dzieckiem, ale dorosłym aniołem. Zaczęła iść pewnie, poznając miasto. Gdy już je poznała nad miastem znów pojawiły się chmury i zaczął padać deszcz. Zobaczyła, jak inne anioły rozkładają skrzydła, i zaczynają iść coraz szybciej. Rozłożyła więc swoje piękne i mocne skrzydła i przyspieszyła kroku. Po chwili spostrzegła małego chłopca, który szedł sam ulicą. Przez chwilę towarzyszyła mu, ochraniając go swoimi skrzydłami, ale chłopiec szedł coraz wolniej. Musiała więc zostawić go i iść swoim tempem. W plecy małego chłopca trafiła kula gradowa, a on upadając na kolana, wziął twarz w swoje małe rączki i mocno zapłakał…

Napisałam tę historię, bo każdy z nas jest takim aniołem. Przez chwilę chronią nas najbliżsi, ale w końcu sami musimy się zmierzyć ze swoimi przeciwnościami. Inaczej nie wyrosną nam skrzydła, i nie będziemy mogli chronić ani siebie, ani innych małych aniołów podczas naszej wędrówki przez życie.

Nie bój się więc, że dostajesz od życia ciosy, i że zostałaś sama. Nikt poza Tobą nie może dać Ci skrzydeł. One muszą wyrosnąć same. A nie wyrosną, jeśli wciąż będziesz się chować pod skrzydłami innych. Jeśli któregoś dnia poczujesz, że osoba która dawała Ci wsparcie, odeszła, przyspieszyła lub nie ma jej przy Tobie, wiedz, że to czas, by wyrosły Ci Twoje własne skrzydła.

Wszystkiego magicznego!
Dorota

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *